100 lat polskiej piłki ręcznej książka
Władysław Zieleśkiewicz, 90 lat polskiej piłki ręcznej, wyd. Związek Piłki Ręcznej w Polsce, Warszawa 2008. Związek Piłki Ręcznej w Polsce, Warszawa 2008. p
Po klęsce piłkarzy ręcznych: Nie załamujcie rąk. Mistrzostwa świata 2009: brąz. Z tego turnieju pochodzi najbardziej znana akcja w historii polskiej piłki ręcznej.
Opisano nawet lata drugiej wojny światowej. Autorzy chcą, aby publikacja ta przybliżyła czytelnikom piłkarskie dzieje polskiej piłki nożnej, od jej samego początku, aż do lat współczesnych, roku 2015 i eliminacji reprezentacji na Euro 2016. Książka zawiera wiele zdjęć piłkarzy, trenerów, drużyn, herbów czy stadionów.
Pragnę zarekomendować wydawnictwo zatytułowane „130 lat polskiej piłki nożnej na tle historii futbolu światowego”. Autorami dzieła pokaźnych rozmiarów, liczącego 580 stron, są prawnicy: Andrzej Wach – dr hab. nauk prawnych: prof. Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, radca prawny, arbiter Trybunału Arbitrażowego ds.
Stanisław Jarecki – Rozwój piłki ręcznej na Śląsku. Część I (1925 – 1960) Jan Korczak-Mleczko – Sto wydarzeń na 100-lecie piłki ręcznej w Polsce. Władysław Zieleśkiewicz – 100 lat polskiej piłki ręcznej. Kolegium: Wojciech Szkiela, Bogdan Tuszyński, Zygmunt Weiss – Pół wieku Akademickiego Związku Sportowego
Frau Fragen Ob Sie Single Ist. W pierwszy piÄ…tek lutego br., w Czytelni Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kole, odbyĹ‚o siÄ™ spotkanie promujÄ…ce ksiÄ…ĹĽkÄ™ WĹ‚adysĹ‚awa ZieleĹ›kiewicza “100 lat polskiej piĹ‚ki rÄ™cznej 1918-2018”. Zanim powiemy kilka słów o samej publikacji, przybliĹĽymy PaĹ„stwu postać autora. WĹ‚adysĹ‚aw ZieleĹ›kiewicz (ur. 9 lutego 1951 r. w Grzegorzewie) jest ekonomistÄ…, absolwentem Uniwersytetu MikoĹ‚aja Kopernika w Toruniu (1975). Przez wiele lat zwiÄ…zany byĹ‚ ze spółdzielczoĹ›ciÄ…, przez dekadÄ™ z bankowoĹ›ciÄ…, później jako pracownik samorzÄ…dowy ze Starostwem w Kole (od niedawna na emeryturze). ByĹ‚ wieloletnim dziaĹ‚aczem spoĹ‚ecznym i animatorem kultury. Jest autorem publikacji: “Gwiazdy zimowych aren” (1992), “Encyklopedia sportĂłw zimowych” (2002), “Historia polskiego hokeja na lodzie” (2006) “90…” i “95 lat polskiej piĹ‚ki rÄ™cznej” (2008, 2013) oraz “Polska siatkĂłwka w liczbach” (2010). Od roku 2010 współpracuje z miesiÄ™cznikiem “Handball Polska”, jest autorem ponad 80 artykułów w cyklu “Na kartach historii” oraz kilku opracowaĹ„ o charakterze lokalnym, w tym “Kroniki 70 – lecia LZS i KS OrzeĹ‚ Grzegorzew” (2018). O publikacji. Opracowanie “100 lat polskiej piĹ‚ki rÄ™cznej 1918-2018” jest zbiorem informacji o jej poczÄ…tkach i rozwoju. Przedstawia historiÄ™ zmagaĹ„ o mistrzostwo kraju w druĹĽynach siedmio- jedenastoosobowych oraz w odmianie plaĹĽowej i  popularnej kiedyĹ› hazenie. WaĹĽne miejsce zajmujÄ… osiÄ…gniÄ™cia Polski na arenie miÄ™dzynarodowej, zarĂłwno te znaczone medalami duĹĽych jak i mniejszych rangÄ… imprez. IntegralnÄ… częściÄ… publikacji sÄ… informacje o najwaĹĽniejszych wydarzeniach z dziaĹ‚alnoĹ›ci ZPRP. W stosunku do wydania wczeĹ›niejszego wiele wÄ…tkĂłw zostaĹ‚o wzbogaconych bÄ…dĹş rozwiniÄ™tych, pojawiĹ‚y się teĹĽ nowe nazwiska oraz treĹ›ci opisujÄ…ce mniej znane fakty. NajwiÄ™cej zmian, uzupeĹ‚nieĹ„ i aktualizacji dotyczy udziaĹ‚u naszych druĹĽyn narodowych w Igrzyskach Olimpijskich, Ministrostwach Ĺšwiata i Europy oraz meczĂłw miÄ™dzypaĹ„stwowych reprezentacji kobiet i mężczyzn. KsiÄ…ĹĽnica kolska dziÄ™ki WĹ‚adysĹ‚awowi ZieleĹ›kiewiczowi, ktĂłry kronikarskÄ… pasjÄ™ sportowÄ…Â odkryĹ‚ juĹĽ jako 12 – latek, wzbogaciĹ‚a dotychczas posiadane w zbiorach publikacje autora o  numery “Handball Polska” oraz “KronikÄ™ 70-lecia Ludowego ZespoĹ‚u Sportowego i KS OrzeĹ‚ Grzegorzew”.
Przeglądarka jest nieaktualna i nie wspiera najnowszych technologii sieci WWW. Niektóre funkcje portalu mogą nie działać poprawnie. Dla najlepszych efektów sugerujemy najnowsze wydania programów:Firefox albo Chrome. Uprzejmie informujemy, że nasz portal zapisuje dane w pamięci Państwa przeglądarki internetowej, przy pomocy tzw. plików cookies i pokrewnych technologii. Więcej informacji o zbieranych danych znajdą Państwo w Polityce prywatności. W każdym momencie istnieje możliwość zablokowania lub usunięcia tych danych poprzez odpowiednie funkcje przeglądarki internetowej.
Takie historie, zwłaszcza w sporcie na najwyższym poziomie, zdarzają się niezwykle rzadko. Syn rolników, dostrzeżony przez wielką La Masię, pomimo sporych braków technicznych zdołał osiągnąć w piłce nożnej absolutnie wszystko, zostając także czwartym graczem Barcelony pod względem liczby rozegranych co wszyscy, niezależnie od sympatii klubowych, tak podziwiali wieloletniego kapitana klubu z Katalonii? Gdy Luis Figo wracał na Camp Nou, po raz pierwszy występując tam w roli gracza Realu Madryt, 22-letni Puyol miał za zadanie kryć Portugalczyka, z czego wywiązał się świetnie i Barça wygrała 2:0. Niemal równo dwa lata później, w październiku 2002 roku, miała miejsce jedna z akcji, które na zawsze kojarzyć się będą z Tarzanem. Barcelona grała w Lidze Mistrzów z Lokomotiwem, a Puyol, będąc ostatnim zawodnikiem chroniącym dostępu do własnej bramki, wyczekał rywala i zablokował jego strzał… klatką piersiową! Niedługo później został kapitanem choć nigdy nie dysponował świetnym wyprowadzeniem piłki, zyskiwał zaufanie każdego kolejnego trenera Dumy Katalonii, będąc jednym z największych liderów w piłce nożnej XXI wieku. Mając jedynie 178 centymetrów wzrostu wygrywał większość pojedynków główkowych, na boisku był twardzielem, a przy tym zawsze grał fair – nie bywał brutalny i brzydził się symulowaniem. Przez lata trzymał w ryzach defensywę Barcelony, podobnie rzecz się miała w reprezentacji Hiszpanii. Z La Furia Roja zdobył zarówno mistrzostwo Europy, jak i świata. Na mundialu, poza tym, że był od początku do końca członkiem wyjściowej jedenastki, wsławił się zdobyciem jedynej bramki w trudnym półfinale przeciwko mistrz Hiszpanii, trzykrotny zdobywca Ligi Mistrzów. Mistrz świata. Mistrz Europy. Lider, kapitan, wzór. Gdzie dziś byłaby szargana konfliktami Barcelona, gdyby miała w swoim składzie Carlesa Puyola?Tekst przygotował: Paweł Paczocha
Autor: praca zbiorowa pod red. Jerzego DusikaRok wydania: 2020ISBN: brakIlość stron: 262Stan: BARDZO DOBRY Oprawa: twarda Wymiary (cm): 20,5 (wysokość) / 15,5 (szerokość) Kolor: tak Opisywane kluby: nie Opisywane dyscypliny: piłka nożna Statystyki, tabele: nie Opis: Książka w formie elektronicznej (na pendrivie) przygotowana przy okazji 100-lecia działalności Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Zawiera szczegółowy opis śląskiej piłki z uwzględnieniem największych sukcesów tamtejszych drużyn, w tym Górnika Zabrze, Ruchu Chorzów, GKS-u Katowice czy Piasta Gliwice. Znaleźć tam można informacje o dotychczasowych prezesach ŚZPN oraz informacje o działalności okręgowych związków piłki nożnej na Śląsku i jej lokalnych działaczach. Publikacja jest bogato ilustrowana w większości kolorowymi zdjęciami. Poprzedzona została słowem wstępu od ówczesnego prezesa PZPN-u Zbigniewa Bońka. Zapytaj o produkt
W historii naszego futbolu nie brakuje podobnych zagadek, z których wiele już nie rozwiążemy. Upłynęło zbyt wiele czasu, świadkowie nie żyją, a ocalałe wspomnienia nie pozwalają ustalić prawdy. Są i takie tajemnice, które przestałyby nimi być, gdyby tylko ci, których one dotyczą, zdecydowaliby się o nich opowiedzieć. A oni od lat konsekwentnie milczą. Bohdan Łazuka przed mistrzostwami świata w Hiszpanii śpiewał: „Uśmiechów, radości, kłopotów czy żalu, czego będzie więcej? To tajemnica mundialu, mundialu to tajemnica”. Tajemnic – mniejszych czy większych – mamy w naszym futbolu wiele. Od poniedziałku i meczu z Węgrami wzbogacił się o kolejną. Ile goli Wilimowski strzelił Brazylii na mundialu w 1938 roku? Strasburg, rok 1938, pierwszy start reprezentacji Polski w mistrzostwach świata i od razu mecz z Brazylią. Spotkanie w Strasburgu nasi gracze przegrali 5:6. Do historii przeszedł strzelec czterech goli, Ernest Wilimowski. Wersja o jego obfitej bramkowej zdobyczy jest oficjalna – potwierdza ją w swoich dokumentach FIFA i obowiązuje w każdym polskim źródle. Leszek Jarosz, dziennikarz TVP Sport, w magazynie „Kopalnia. Sztuka futbolu” opublikował efekty swojego dwuletniego śledztwa. Okazuje się, że być może Wilimowski wcale tych czterech goli nie strzelił, a niesłusznie zaliczono mu trafienie Fryderyka Scherfkego. Wątpliwości wzbudza piąta bramka Polaków. Ta ostatnia – ze 118. minuty dogrywki. Nad Strasburgiem już się ściemniało, padał deszcz. Gol padł po zamieszaniu pod bramką Brazylijczyków. – Dziś nie jestem w stanie stwierdzić na sto procent, kto go strzelił. Wiadomo tylko, że ostatnią bramkę dla Polski zdobył Wilimowski lub Scherfke. Ostateczna odpowiedź przyjdzie wraz z obejrzeniem zapisu filmowego, jeżeli oczywiście istnieje. Wtedy bylibyśmy pewni. Albo i nie, bo może tam nie widać dokładnie, kto strzelił? – zastanawia się Jarosz. Dlaczego Pohl na prawie dwa lata zniknął z kadry? Spróbujmy wyobrazić sobie reprezentację Polski bez Roberta Lewandowskiego. A zresztą pozwólmy odpocząć wyobraźni, wystarczy wrócić do ostatniego meczu z Węgrami. Przekonaliśmy się, ile traci kadra bez „Lewego”. Kiedyś na dwa lata z narodowego zespołu zniknął inny wybitny strzelec, Ernest Pohl. Ten, który w 46 meczach kadry zdobył 39 bramek. W książce Antoniego Bugajskiego „Był sobie piłkarz” o powodach tak długiej absencji Pohla opowiada inny reprezentant z tamtego okresu, Stanisław Oślizło. Pamięcią wraca do wydarzeń z października 1962 roku po meczu Polski z Czechosłowacją. – Mieliśmy w hotelu wspólną kolację. Ernest poprosił o kufel piwa i kelner spełnił jego życzenie. Selekcjoner Ryszard Koncewicz zmarszczył brwi, zawołał kelnera i kazał mu zabrać piwo. Wziął je sprzed nosa Ernesta i postawił gdzieś przy dolnym stoliku. Ernest miał jednak ochotę się napić, więc ruszył po zabrane mu piwo. Wrócił, usiadł i zaczął sobie pić. Koncewicz mu tego nie przepuścił. Selekcjoner przyznał, że to on wnioskował o zawieszenia 30-letniego Pohla w prawach zawodniczych. Czy Gadocha wziął pieniądze od Argentyńczyków za pokonanie Włochów? Jest rok 1974. Reprezentacja Polski na mundialu w RFN zapewniła sobie w grupie awans do drugiej rundy, a czekał ją jeszcze mecz z Włochami. Na zwycięstwie naszej drużyny zależało Argentyńczykom, którym zapewniłoby ono dalsze granie. Postanowili więc zmotywować naszych graczy. 30 lat po tamtym spotkaniu Grzegorz Lato zdradził, co usłyszał od Rubena Ayali, reprezentanta Argentyny, z którym później spotkał się w klubie. – Argentyńczycy ustalili, że każdy zawodnik i dwaj trenerzy ze swojej premii za zakładany awans oddadzą Polakom po tysiąc dolarów. W sumie 24 tysiące dolarów. Do przekazania ich zobowiązał się właśnie Ayala. Jako pośrednik zdecydował się zatrzymać dla siebie sześć tysięcy – wspominał Lato. Ayala miał dostarczyć pieniądze jednemu z naszych kadrowiczów. Lato nie wymienił jego nazwiska, ale wkrótce przyjęcie dodatkowego wsparcia skojarzono z Robertem Gadochą. Problem w tym, że nie podzielił się nim z kolegami, z którymi ograł Italię. – Już nigdy nie podam mu ręki – zapowiedział Jan Tomaszewski, kolega z reprezentacji. Gadocha bronił się: – Nie wziąłem ani centa. Z piłkarzami z kadry Kazimierza Górskiego nie utrzymuje już jednak kontaktów. Co Boniek powiedział Deynie przed rzutem karnym w meczu z Argentyną na mundialu w 1978 roku? Na argentyńskim mundialu w kadrze zaczęła zarysowywać się nadchodząca zmiana pokoleniowa – wkrótce władzę mieli przejąć młodsi piłkarze, których niekwestionowanym liderem był Zbigniew Boniek. Starzy zawodnicy nie zamierzali jednak pokornie ustępować miejsca. Biało-Czerwoni mecz w drugiej rundzie z Argentyną rozpoczęli niefartownie – po kwadransie przegrywali 0:1. Siedem minut przed końcem pierwszej połowy mogli wyrównać z rzutu karnego. Do jego wykonania szykował się Kazimierz Deyna, przedstawiciel starszyzny, do którego miał podejść młokos Boniek i zaproponować: – Kaziu, jeżeli nie czujesz się na siłach, to ja mogę strzelać. Deyna nie wycofał się. Uderzył jednak słabo, bramkarz Argentyńczyków złapał piłkę. Czy wpływ na taki strzał miała osobista rywalizacja z Bońkiem? Czy ten próbował go zdeprymować? Były już prezes PZPN wielokrotnie zaprzeczał, że była to rozgrywka między nim a starym liderem. Tamten mecz Polska przegrała 0:2. Po kolejnej porażce, tym razem z Brazylią, odpadła z turnieju. Czy polskich piłkarzy otruto w NRD? Eliminacje do mistrzostw Europy w 1980 roku. Reprezentacja prowadzona już przez Ryszarda Kuleszę pojechała na wyjazdowy mecz do NRD. Po pierwszej połowie prowadziła 1:0, lecz w drugich 45 minutach nasi zawodnicy opadli z sił i stracili dwa gole. Tamta porażka miała duży wpływ na to, że nie awansowali do finałowego turnieju. Reprezentanci utrzymywali, że podczas meczu poczuli się źle i nagle stracili siły. Podczas obiadu gospodarze mieli im dosypać środki, które wywołały u nich kłopoty żołądkowe. Z powodów politycznych aferę wyciszono. Kiedy dwa lata później naszą kadrę ponownie czekał wyjazdowy mecz z NRD, tym razem przezornie zabrano z Polski jedzenie dla całej ekipy. Czy nasi zawodnicy odpuścili mecz z Portugalią, żeby utrudnić awans ZSRR? Tej plotki nigdy nie potwierdzono. Faktem jest, że w 1983 roku w eliminacjach mistrzostw Europy reprezentanci stracili już szanse na awans. Do rozegrania pozostał im mecz z Portugalią. Przeciwnicy pozostawali w grze o awans, a do tego potrzebowali zwycięstwa w Polsce. O wyjście z grupy rywalizowali z ZSRR, którego nad Wisłą – delikatnie mówiąc – nie darzono sympatią. Nasi reprezentanci mecz z Portugalią przegrali 0:1. 15 tysięcy kibiców obecnych na Stadionie Olimpijskim nie przejęło się porażką. Gol dla Portugalii nagrodzono brawami, widzowie ułożyli ręce w charakterystycznym, solidarnościowym geście „V”. – Czy odpuściliśmy z przyczyn politycznych? Ja na pewno nie – odpowiada występujący w tamtym meczu Adam Kensy. – Byłem w tej drużynie nowy. A za innych nie będę się wypowiadał. Portugalczykom bardzo zależało na wygranej. My wpadliśmy w dołek, brakowało wielu gwiazd z hiszpańskiego mundialu. Czy przed IO w Barcelonie polscy piłkarze stosowali doping? Przed wylotem polskich piłkarzy na IO w 1992 roku u trzech z nich wykryto niedozwolone środki. Podwyższony poziom testosteronu miał Dariusz Koseła, Aleksander Kłak i Piotr Świerczewski. Sprawę zamieciono pod dywan, a cała trójka poleciała do Barcelony. Ich trener Janusz Wójcik bronił się, że zawinili kontrolerzy, a „próbki były pobierane w warunkach urągających nie tylko zasadom badania dopingu, ale zwykłej higieny i porządku”. I w ogóle to była zemsta działaczy na nim za to, że organizacyjnie wyniósł kadrę olimpijską nawet ponad pierwszą reprezentację. Po prawie 30 latach do sprawy wrócił Piotr Żelazny w magazynie „Kopalnia. Sztuka futbolu”: „Polski sport szybko poradził sobie z wyrzutami sumienia. Sprawa dopingu piłkarzy przestała interesować opinię publiczną, aż w końcu zaczęła funkcjonować jako historyjka, w której nie wiadomo, co jest prawdą. Tymczasem fakty są jednoznaczne. Trzech zawodników powinno zostać zdyskwalifikowanych i opuścić igrzyska. Tak jak kilka miesięcy wcześniej do Albertville nie pojechało trzech hokeistów złapanych na koksie. Różnica polegała na tym, że Polski Związek Hokejowy zdecydował, że winnych ukarze, a PZPN zrobił, co mógł, by tego nie robić”. Dlaczego Boniek po pięciu meczach podał się do dymisji jako selekcjoner? Zbigniew Boniek poprowadził reprezentację w pięciu meczach: dwa z nich wygrał, jeden zremisował, dwa przegrał i niespodziewanie podał się do dymisji. Zaskoczył wszystkich – piłkarzy, kibiców czy przełożonego. Michał Listkiewicz, ówczesny prezes PZPN, opisuje tamte wydarzenia w autobiografii „Listek”: „Zbyszek nie zwolnił się przez wysłanie rezygnacji faksem, jak opowiadano. Zadzwonił do mnie: – Słuchaj, nie będę wchodził w szczegóły, ale rezygnuję. Mam ważne powody. – To jakiś żart? Nie wygłupiaj się. – Nie chcę teraz o tym rozmawiać. – Zbyszek, umówmy się, nie było tej rozmowy. Za dwa tygodnie przylecisz z Rzymu, usiądziemy i pogadamy. Niech emocje opadną. Nie było tej rozmowy – powtórzyłem. – Decyzja jest nieodwołalna. Do dziś nie mam pojęcia, skąd taka decyzja. Gdy opadł kurz, odezwałem się do niego z pytaniem, co się stało. – Teraz nie mogę, ale kiedyś powiem ci o powodach – obiecał. Wciąż się nie dowiedziałem. Już do tego nie wracam, bo po co?”. Dlaczego Janas nie zabrał na mundial Dudka, Frankowskiego i Kłosa? Reprezentacja Polski w efektowny sposób przeszła przez eliminacje mundialu w 2006 roku. Nauczeni doświadczeniami sprzed czterech lat i przegranym turniejem w Azji, szefowie PZPN pilnowali, żeby tym razem o kadrze mówiło się tylko w kontekście jej gry, a nie wydarzeń spoza boiska. Do pewnego momentu wszystko szło zgodnie z ich planem. A dokładnie do ogłoszeń powołań na turniej. Paweł Janas zszokował pominięciem doświadczonych: Jerzego Dudka czy Tomaszów – Frankowskiego, Kłosa i Rząsę. Do dziś w zasadzie nie wiadomo, dlaczego zdecydował się na tak gwałtowny przewrót w swoim zespole. Jedna z wersji zakłada, że obawiał się, jak zawodnicy z taką pozycją zniosą siedzenie na ławce, bo taką rolę dla nich szykował. Ci bardziej nieprzychylni Janasowi podrzucali tropy, że wpływ na jego nominacje mieli piłkarscy menedżerowie. Dlaczego Sousa zlekceważył mecz z Węgrami i rozstawienie w barażach do mundialu w Katarze? Przez niespodziewaną porażkę na Stadionie Narodowym nasi piłkarze utrudnili sobie drogę do mistrzostw świata i dziś muszą liczyć na szczęście w losowaniu, żeby nie wpaść od razu na Włochów czy Portugalczyków. A żeby było jeszcze trudniej – najbliższy mecz zagrają na wyjeździe. Na razie selekcjoner nie umie przekonująco wytłumaczyć, dlaczego w tak ważnym meczu zrezygnował z liderów swojego zespołu – Robert Lewandowski i Kamil Glik dostali wolne, a Piotr Zieliński rozpoczął spotkanie na ławce. Bez winy może nie być i sam kapitan, który mógł uznać, że potrzebuje odpoczynku i odpuści mecz z Węgrami. A ze zdaniem najlepszego piłkarza na świecie musi liczyć się każdy trener. Znakiem zapytania pozostaje, dlaczego Lewandowski zagrał trzy dni wcześniej ze znacznie słabszą Andorą, a zabrakło go, gdy reprezentacja przeciwko silniejszemu rywalowi musiała zadbać o rozstawienie w losowaniu barażów. Kamera związkowego bloga „Łączy nas piłka” zarejestrowała, jak zaraz po ostatnim gwizdku sędziego meczu z Węgrami, Lewandowski dopytuje Jakuba Kwiatkowskiego, menedżera reprezentacji, jakie mają szanse na rozstawienie w barażach. To może świadczyć, że kapitan nie zdawał sobie sprawy z możliwych konsekwencji porażki z Węgrami.
100 lat polskiej piłki ręcznej książka